Droga powrotna na burzowo

Z Majdanu udałem się w drogę powrotną do domu. Przez Wyszków – Warszawę – Sochaczew.

Przed Wyszkowem z daleka widać było ogromny front burzowy. Już nie czekałem do 3 kropli. Gdy zaczęło się robić coraz ciemniej zatrzymałem się i na spokojnie ubrałem zestaw suchego motocyklisty 🙂

Jak wjeżdżałem na S8 zaczęło lać i grzmieć. Lało, padało, grzmiało, błyskało do samej Warszawy. Warszawa w deszczu. Na moście Grota-Roweckiego korek, ale kierowcy w samochodach robili mi miejsce, więc środeczkiem sobie jechałem. Na autostradzie też padało, ale już mniej. w MOPie się zatankowałem. Do domu padało z przerwami.

Zajechałem cały i szczęśliwy – z czekającą na męża żoną 😉

Dziękuję mojej kochanej Żonie za wsparcie, cierpliwość i zaufanie 🙂

Podsumowanie:
Wrażenia: super, fajnie, piękne tereny i widoki. Sama jazda super. Brakowało trochę motocyklistów na trasie i w miejscach gdzie byłem.
Przejechane: 1168km, 4 noclegi ( domek traperski i 2 x namiot), 4 tankowania, średnie spalanie około 5,8 l/100km, benzyna ponad 5 zł – koszt 100km około 30 zł.

Majdan – to już las

Majdan, tak nazywało się miejsce, stara leśniczówka, pomiędzy Nurem a Ceranowem. Ostatni raz byłem tam w 1999 roku na obozie jeździeckim.

Że było po drodze, chciałem zajrzeć, zrobić klika zdjęć, powspominać.

Nie ma już Majdanu. Zburzyli, zaorali i posadzili las. Pozostały tylko wspomnienia.

Droga na Majdan

Z Łomży kierunek Majdan. Miejsce pewnej leśniczówki …

Za Łomżą dorwała mnie burza i ulewa.

Widziałem ją już z daleka po prawej. Myślę – przejdzie bokiem, albo ja przejadę bokiem – spadną trzy krople, to się zatrzymuje się i zakładam strój przeciw deszczowy. Spadły trzy krople – jak się zatrzymałem na poboczu – spadło już ich tysiące. Zmoczyło mnie gdy walczyłem z wyciąganiem kurtki i spodni z kufra, z pokrowców, odpinanie, zakładanie – no i już jestem cały mokry. Po co zdjąłem kask ? 🙂 W koło waliły pioruny, latały gałęzie. Ubrany ruszyłem dalej … po około 10km zaświeciło słonce. Jadąc dalej się suszyłem.

Burza dorwała jeszcze później pod Wyszkowem ale o tym w następnych wpisach.

Łomża

Droga do Łomży tragiczna. Duży ruch, pełno tirów i jeszcze pod słońce.

Na wjeździe zatankowałem. Potem wygooglałęm coś do zjedzenia. Padło na Pierogarnie Stary Młyn na rynku.

Na pierogi czekałem i czekałem ale się doczekałem i zjadłem. Pyszne, po sycylijsku. Z dwóch makatek dowiedziałem się ciekawych rzeczy:

„Dobra żona tym się chlubi, że gotuje co mąż lubi” 

„Szczęście gości w domu wciąż, gdy pomaga żonie maż”

Po pierogach, nie opodal lodziarnia U Lodziarzy i lody z packi 😉 Bardzo dobre.

Rynek jakiś pusty na środku … taka Łomża 😉

Wigry u Haliny

Dotarłem na Wigry. Pole namiotowe i camping U Haliny. Piękne miejsce nad samym jeziorem i pod Klasztorem Kamedułów. Duże pole namiotowe wśród jabłonek. Znów spotkanie z moimi rowerzystami M&M. Po chwili dojechał też Trampek 650 z Piotrem. Miły gość, były marynarz. Wieczorem, oczywiście przy piwku, były morskie opowieści 🙂

Nie mam gotówki – szybka podróż do Suwałk po kasę do bankomatu. U Haliny zjadłem pyszne kartacze – tym razem tylko sztuk 2.

Noc była tym razem ciepła, ale średnio mi się wygodnie spało. Rano obudziło mnie słońce. Skusiłem się na kąpiel w jeziorze. Czysta i nawet ciepła woda, widoczność 2m.

Razem z M&M wypiliśmy kawę, potem udaliśmy się na słynne pierogi regionalne do przyczepy. Niestety czynne od godz. 12 tej. Zjadłem więc na śniadanie resztę makowca. Pakowanie i kierunek Łomża – coś zjeść na śniadanie. Piotr i jego Trampek pojechali do Kowna. Potem dostałem info od Piotra, że nie odbyło się bez przygód – pękła linka sprzęgła.

Wzdłuż kanału Augustowskiego.

Jadę dalej, na drogę nr 672 wzdłuż kanału Augustowskiego. Ładna trasa Leśna. Po drodze liczne śluzy. Odwiedziłem jedną – śluzę Gorczycę. Troszkę było kajaków czekających na transport, a kilka się przeprawiało. Śluza sterowana ręcznie przez śluzowego.

Kierunek najbliższa stacja paliw bo mało benzyny. Na stacji przewrotka. Zapomniał o nóżce 🙁 Nic się nie stało, poprosiłem i ktoś pomógł podnieść moto i dalej w drogę. Kierunek Wigry.

Augustów, plaża miejska Trójki

Dojechałem do Augustowa, na plażę miejską, osławioną m.in. przez letnią stolicę Trójki (link). Nad jeziorem zjadłem gofra i wypiłem kawę spoglądając przez żuka nad jezioro. W żuku lało się piwo 😉

Pozdrawiam M. Żuk 😉

Objechałem miasto od kanału do kanału. Dużo ludzi, samochodów. Duże miasto jak na wypoczynkowe, Augustowskie noce. Taki wielki Ciechocinek 😉

 

Kierunek Suwałki

Miały być Suwałki. Zwiedzanie miasta, tatarska gospoda, ale jak tam wjechałem w ten miejski gwar, skwar i korki – to mi się odechciało miasta. Szybka decyzja – jadę dalej – do Augustowa.

Hańcza i objazd szutrami

Z Domu Gościnnego plan do Suwałk … ale najpierw analiza mapy i okazuje się że można jeszcze objechać Hańczę i okoliczne jeziorka.

Bardzo dużo dróg pomiędzy małymi wioskami jest szutrowych. Twarde nowe szutry, czasami „pioch” w lesie. Górki, zakręty, raj dla mojego motocykla i moich umiejętności. Piękne widoki.

Hańcza i Dom Gościnny

Ze Smolnik pięknymi szutrami jadę na nocleg do Domu Gościnnego nad jeziorem Hańcza. Miejsce polecone przez Martę i Michała. Przepięknie, z widokiem na jez. Hańcza.

Podczas zejścia nad jezioro spotykam uroczą kotkę. 

Bardzo sympatyczna gospodyni Pani Małgosia. Rozbijam namiot obok M&M. Wieczorem rozmowy z M&M. Zimno. Zjadam w namiocie kupionego w Stańczykach makowca. Nadal zimno. Rano piękne słońce. Śniadanie w Domu Gościnnym i czas się znów zbierać w dalszą drogę.

Na pożegnanie Pani Małgosia częstuje mnie pączkami własnej ręcznej roboty. Pyszne.